czwartek, 6 marca 2014

Rozdział Pierwszy cz. II


Witam państwa serdecznie!
Przyszłam poinformować was, że Rozdział Pierwszy z tą oto notką się oficjalnie kończy! Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przy podanych tytułach piosenek, które śpiewa nasza bohaterka również są linki do nich, aby można było się wczuć, zalecam odsłuchanie ich podczas czytania poszczególnych fragmentów. A nóż, widelec, łyżka, któreś z tych piosenek wam się spodoba? :)
Nie przedłużam już bardziej i zapraszam do czytania, oraz do tego aby spojrzeć w zakładkę bohaterowie a stamtąd przejść do zakładki postacie drugoplanowe, które pewnie dzisiaj uzupełnię.
A więc - Miłej lektury i zapraszam do komentowania!

Całuję i ściskam wasza Marna.






~*~

Zima jest piękną porą roku szkoda. Że klimat się zmienił i teraz we Francji mamy srogą pogodę w grudniu. Pewna dziewczyna idąca po starych, dębowych panelach długim korytarzem w kolorze mlecznej czekolady w stronę akademika chłopców już zbliżając się do ich budynku poczuła mieszankę męskich perfum z potem, jedzeniem, alkoholem, papierosami oraz jointami. Przemierzając drogę do swojego celu rozmyślała o tym gdzie zniknęła jej przyjaciółka wraz z Danielem. Była ciekawa czy Alex wreszcie zgodzi się pójść z nim na bal. I tak wiedziała, że nie skończy się na występie dla publiczności, była pewna, że jej koleżanka zostanie na balu do jego końca. W sumie Rose czułaby się pewniej gdyby Alexandra jej towarzyszyła podczas imprezy. Sama jej obecność daje jej otuchy tym bardziej, że wybiera się na nią z Chrisem, którego, nie ukrywając boi się, może nie tyle, co jego, ale jego zamiarów wobec siebie. Kiedy dotarła wreszcie do budynku chłopaków i doszła pod pokój jej partnera na bal, zastanowiła się właściwie, po co ona tutaj przyszła. Już miała pukać, kiedy drzwi same się przed nią otworzyły a w nich stał półnagi Christopher z mokrymi włosami.
– Eee… Tak no, bo cześć - Wyjąkała Rosemarie zapatrzona w nagi tors kolegi, który uśmiechnął się do niej najbardziej czarującym uśmiechem, jaki widziała na oczy.
– No cześć mała, a ty się nie szykujesz? – zapytał, patrząc się na nią, jakby ją właśnie w tym momencie chciał mieć. Rose odzyskała wreszcie mowę i kiedy już przetrawiła, co do niej powiedział, uśmiechnęła się słodko, po czym przejechała paznokciem od początku jego klatki piersiowej do końca brzucha, kończąc wycieczkę swoim palcem zahaczając o jego pasek. Chris obserwował każdy jej ruch, co chwila zerkając na jej pełne usta proszące się o złożenie słodkiego pocałunku.
– Właściwie to przyszłam z tobą porozmawiać o balu, a dokładniej o Alex i Danielu.
– Ach. – W jego głosie dało się usłyszeć rozczarowanie, jakby liczył na kompletnie inny obrót i cel rozmowy. – No, więc co z nimi?
– Cóż, wiesz, że Alex jest uparta i... – Nie dał jej dokończyć.
– … Jak się uprze to nie ma bata, no wiem, co dalej?
– Mógłbyś mi nie przerywać? To bym dokończyła od razu swoją wypowiedź i poszła się szykować, a nie tracę czas teraz. – Przewróciła oczami i kiedy Chris otworzył usta żeby jej odpowiedzieć szybko przyłożyła mu palec do ust, kontynuując swoją przemowę– Wracając, moja kochana przyjaciółka jak się uprze to nikt nie zmieni jej zdania, ale chodzi o to, żeby zmusić ją, aby pozostała na balu do końca. Trzeba ją wręcz wpychać w ramiona Dana, który jest w niej na zabój zakochany, a ty, drogi człowieku – palec, jaki miała na jego ustach powędrował na jego klatkę piersiową, pozostawiając biały ślad – Musisz mi w tym pomóc.
– Czyli prosisz, mnie abym bawił się w swatkę zamiast imprezować? O nie, nie, kochana. A po za tym, czemu miałbym pchać Dana w objęcia najlepszej laski w szkole?
– Ponieważ twoja zabójczo piękna partnerka cię grzecznie o to prosi. – Rose uśmiechnęła się olśniewająco, trzepocząc delikatnie rzęsami. Pod jej słodkim spojrzeniem w końcu zmiękł.
– Dobra niech ci będzie… Ale – Objął ją niespodziewanie w tali i brutalnie przyciągnął do siebie. „Dobrze, że mnie trzyma, bo nogi mam jak z waty”, pomyślała dziewczyna – Musisz mi dać coś w zamian, kochaniutka. – Pocałował ją z taką siłą, że kolana by się pod nią ugięły gdyby nie fakt, iż ją mocno trzymał. Po chwili wahania oddała pocałunek, już za moment ich języki toczyły szaloną bójkę. Czekała aż rozluźni uścisk, kiedy to nastąpiło odsunęła się od niego przerywając pocałunek.
– Tyle powinno wystarczyć – powiedziała i odwróciła się na pięcie, dziwiąc się sobie, że może iść zostawiając go osłupiałego.
– Dobra jest… Brawo, panno Hatway, pociągasz mnie dwa razy bardziej – zamruczał pod nosem, po czym wszedł do pokoju, zamykając drzwi.

~*~

Oczami Alex

Stanął przede mną, taki bezbronny, pełen strachu przed moją odpowiedzią. Jego rozwiane przez wiatr włosy sterczały w każdą stronę świata, cudowne żółto-zielone oczy patrzyły na mnie z taką miłością, jakiej nigdy nie widziałam. Byłam pewna, że on mnie kocha, ale czy ja jestem w stanie pokochać jego? Nie potrzebuję chłopaka i tak mam już dużo na głowie - nauka, zespół, Rose i jej problemy, chorą babcię i swoich nadopiekuńczych rodziców. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć w tej chwili. Bałam się, że jeżeli powiem, iż nie czuję tego samego, zawali nam występ. Ale nie chciałam mówić tak, jeśli nie jestem pewna swoich uczuć. Nie chciałam go zranić.
– Daniel… - Nim zdążyłam dokończyć poczułam ciepłe wargi na swoich, całujące mnie tak delikatnie, jakbym była z porcelany. Zrobiło mi się ciepło w środku i niewiele myśląc sięgnęłam ręką do jego włosów, przybliżając bardziej twarz Daniela do swojej, tym samym pogłębiając pocałunek. Muskał subtelnie moje usta językiem prosząc o wejście. Gdy już je dostał identycznie się zachowywał w środku - nasze języki nie prowadziły bójki, lecz wspólny taniec. Łagodny i spokojny taniec, jakby nigdzie się nam nie spieszyło, jakbyśmy się całowali tak od lat. Czułam się wspaniale, prawie jak w niebie. Uświadomiłam sobie, że kiedy on jest przy mnie, czuję, iż mam wszystko, czego potrzebuję. A ostatnio po prostu potrzebuję miłości. Czas się zatrzymał w miejscu, liczy się tylko ta chwila.

Górka nieopodal altanki.
       
Ach! To ten chłopak jest dla ciebie ważny, kochaniutka? Młode to głupie, zobaczysz, nic dla niego nie będziesz później znaczyć, zostawi ciebie i rodzinę, kiedy mu się znudzi. Znajdzie sobie nową panienkę i historia potoczy się tak samo od początku. Pokaż swoje zdolności, pokaż nam, na co cię stać, Alessandro! Już niedługo się z nami poznasz, polubisz, dołączysz do nas, do naszej jedności. Twój ojciec jest głupcem, myślał, że tak łatwo zniknie? HA! Pomylił się i to bardzo. Antonio, co z ciebie wyrosło… Żeby tak kłamać ludziom, którzy zawsze by ci pomogli? Nie jestem z ciebie dumna, nikt nie jest dumy. Kiedyś przynosiłeś nam sławę i uznanie a teraz? Teraz szydzą z ciebie, z tego, jak postąpiłeś. Jesteś pośmiewiskiem, nie pozwolę na to, aby Alessandra nie wiedziała o tym, jaką moc posiada! Do czego jest zdolna. Nie doceniasz swojej córki Antonio, nie rozumiesz, co ona może wyczynić z tym darem, czego dla nas dokonać! I choćby miałabym zabić ciebie, twoją żałosną małżonkę i całą twoją obecną rodzinę, zrobię to. Zrobię wszystko, żeby ją mieć w gronie Wybranych. Wiedziałeś, że nie można odejść od nas, wiedziałeś, z czym się wiąże zdrada, a jednak zrobiłeś to. Mam ci za złe to, że dopuściłeś się tego, ale z drugiej strony ci wybaczam, bo zesłałeś na nas taki cud jak twoje dziecko. Malutka Alessandra jest już dużą dziewczyną i wie, czego chce. A będzie chciała władzy, tylko trzeba zasiać w niej ziarenko żądzy, które będzie kiełkowało. Szkoda, iż nie odnaleźliśmy cię wcześniej, ziarno zasiane w młodym ciele rośnie wraz z ciałem. Będziemy musieli długo czekać. Żałuję, że twój ojciec nie oddał nam ciebie od razu, może by uniknął wyroku śmierci. Obyś umierał w męczarniach, synu.

~*~

        Kiedy Alex wpadła do pokoju niczym huragan, jej przyjaciółka wiedziała, że coś się stało. Czekała tylko na to, aż w końcu się wygada i sama jej powie. Ale, kiedy to miało nie nastąpić, bo blondynka zaczęła się przygotowywać do swojego występu, Rose zdecydowała, że sama zapyta.    
– Co ci się stało, że chodzisz taka uśmiechnięta?
– Nic, cieszę się naszym występem – Alex uśmiechnęła się do niej uroczo niczym mała dziewczynka i usiadła przy toaletce. Machnęła kilka razy różdżką i już miała włosy upięte w pokręconego koka tuż nad szyją, który podtrzymywany był od dołu przez spinkę przypominającą wieniec laurowy, wysadzany diamentami. Zostawiła z przodu dwa pasemka, robiąc sobie przedziałek na środku głowy. Kiedy fryzurę Alexandra miała już gotową, naniosła na twarz makijaż - oczy podkreślały teraz długie czarne kreski, mocno wytuszowane rzęsy były gęste i widoczne, usta pomalowała sobie w kolorze młodej wiśni.
– I jak wyglądam? – zapytała blondwłosa dziewczyna swojej przyjaciółki.
– Wspaniale. Jaką masz do tego sukienkę?
– Poczekaj chwilkę, skoczę do łazienki to się w nią przebiorę i ci pokażę. A ty, Rose, czemu się nie szykujesz na bal? Ja muszę być wcześniej, aby przygotować się do występu.
– No wiesz…. – Brązowowłosa dziewczyna spojrzała na Alexandrę wzrokiem pełnym zgubienia. Bała się jej powiedzieć, co się dzisiaj wydarzyło pomiędzy nią a Chrisem, ale i tak by się dowiedziała. – Powiem ci coś, ale obiecaj, że pod żadnym pozorem nie będziesz na mnie krzyczeć ani się nie obrazisz lub coś w tym stylu, dobrze?
– Zgoda. Tylko jak mi powiesz, że jesteś w ciąży albo coś w ten deseń to przysięgam ci, że zabiję tego dupka, a ciebie wsadzę do mugolskiego klasztoru. – Rosemarie kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Teraz w sumie zastanawiała się czy aby to, co chce jej powiedzieć, nie podchodzi pod „coś w ten deseń”. Trudno, raz się żyje.
– Bo ja… Całowałam się dzisiaj z Chrisem u niego w akademiku. – Na pełen przerażenia wzrok blondynki Hatway szybko dodała – Spokojnie! Skończyło się na jednym pocałunku nic więcej nie było i nie będzie.
Alex nadal była w szoku i nie wiedziała, co ma powiedzieć.Jedyną rzeczą, jaką udało jej się zrobić to był słaby, blady uśmiech.
– Ekhm! – odchrząknęła Alexandra, po czym zrobiła trzy głębokie wdechy – Obiecałam ci, że nie będę krzyczała, więc nie krzyczę, ale tylko i wyłącznie dlatego. Nie mam zamiaru komentować tego, jedynie proszę cię o to, abyś uważała. A teraz nie obraź się, ale idę po sukienkę do łazienki i lecę na ostatnią próbę przed występem. Jakby się coś działo, to wiesz, gdzie jestem – powiedziała dosyć szybko, po czym odwróciła się na pięcie i udała do łazienki, skąd wzięła swoją sukienkę opakowaną w kokon zabezpieczający, dała przelotnego całusa Rose w policzek i zbiegła po schodach z sukienką, torebką oraz butami wieczornymi w rękach.  Brązowowłosej dziewczynie nie zostało nic jak tylko samej zacząć się przygotowywać do balu. Zostawiła rozpuszczone włosy, jedynie zbierając ich górną część do tyłu, zrobiła sobie widoczny makijaż - powieki pomalowane w odcieniach brązu z czarnymi kreskami, musnięte beżową szminką usta.Czarna sukienka bez pleców, ozdobiona perłami wzdłuż wycięcia oraz na ramionach, do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą na platformie i już była gotowa by iść na imprezę. Zeszła po schodach do pokoju wspólnego, gdzie spotkała Ally z Martiną i Olivią, które również były ubrane w balowe suknie, ale, w przeciwieństwie do tej, którą włożyła Rose, ich spódnice sięgały ziemi, a przód był krótszy, sięgający do połowy ud. Koleżanki na widok Hatway zrobiły wielkie oczy i buzie otworzyły z wrażenia, że dziewczyna, która pobiła nie jednego chłopaka, może wyglądać tak kobieco i bezbronnie.
– Ally, Olivia, Martina! Wyglądacie ślicznie – Brązowowłosa kobieta uśmiechnęła się do dziewczyn i wyszła szybkim krokiem z pomieszczenia. Skierowała się w stronę sali, gdzie zespół Alex ćwiczył przed koncertem. Oczywiście pomieszczenie, w którym miał się odbywał koncert było wyciszone, aby nikt nie słyszał, co będą grali oraz po to, by już podczas imprezy nie zakłócać snu duchom, obrazom i młodszym uczniom, którzy postanowili iść spać. Kiedy Rose doszła do drzwi prowadzących do Wielkiej Sali, w której zawsze odbywały się różne imprezy, nie słyszała ani jednego dźwięku, kiedy zaś otworzyła drzwi, usłyszała ostatnie nuty piosenki zespołu, w którym śpiewała jej przyjaciółka, wyglądała olśniewająco. Ubrała sukienkę sięgającą połowy uda, czarną od pasa w dół, z górą wysadzaną perłami. Na nogach czarne szpilki na platformie z paskiem. W dłoni trzymała czarny mikrofon, który dostała na urodziny od ojca z jej imieniem i dedykacją od rodziców. Właśnie śpiewała ostatnie słowa swojej piosenki, po skończeniu odwróciła się do chłopaków i się szeroko uśmiechnęła pokazując im kciuki w geście „było dobrze”. Pierwsi uczniowie mieli już schodzić za dziesięć minut przed salę, aby każdy zdążył ustawić się ze swoją parą, podczas gdy nauczyciele będą siedzieli w środku i czekali na występy uczniów uczęszczających na zajęcia taneczne, reszta uczniów ustawia się w środku w rządkach, aby każdy mógł zobaczyć występ. Rose podeszła pod scenę, aby stanąć obok Chrisa lub iść z nim do reszty. Brązowowłosa dziewczyna znalazła swojego partnera za kulisami, tak jak resztę zespołu oprócz Alexandry.
– Ej! Daniel! Gdzie jest Alex? – spytała chłopaka zakochanego po uszy w swojej przyjaciółce, któremu  miała zamiar dzisiaj pomóc.
– Poszła do garderoby, bo ona przecież nie wychodzi do rządków, a po za tym, jak sama stwierdziła, po prześpiewaniu ostatniej piosenki, że nadal nie brzmi czysto i idzie rozgrzać gardło. – Wydusił z siebie chłopak na jednym wdechu, Rosemarie przyjęła to do wiadomości i stanęła obok Christophera.
– Chodź, śliczna, obejrzymy ten pokaz, odwalimy pierwszy taniec i pójdę grać w kapeli, podczas gdy ty będziesz piszczeć najgłośniej ze wszystkich dziewcząt.
– Ha! Śmieszny jesteś, udał ci się żarcik. Jedyny powód, dla którego mogę piszczeć podczas waszego występu to, dlatego że Alex będzie wspaniale śpiewać. A teraz chodź już – powiedziała, łapiąc go za rękę i wyciągając na salę. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to, jak pięknie tu było. Srebrno-białe wnętrze wyglądało magicznie. Był parkiet, który był cały w brokacie, na całym suficie znajdowały się balony w kolorach wystroju Sali. Duża, biała choinka stała przy stole nauczycieli, ozdobiona była bombkami i kolorowymi lampkami, barek, w którym znajdowały się różne napoje (oczywiście bezalkoholowe), stoliki gdzie można było usiąść i się napić bądź coś zjeść. Jak co roku o północy wjedzie na salę piękny, wielki tort i zabawa będzie trwała do rana, a ponieważ bal co roku był organizowany w piątek to w sobotę uczestnicy zabawy mogą się wyspać i odpocząć po całonocnej imprezie.   
Uczniowie zaczęli wchodzić na salę i zajmować miejsca, nauczyciele siedzieli już przy stole. Na salę przybyła Madame Maisonneueve w pięknej białej sukni do samej ziemi, z upiętymi idealnie włosami w koku na czubku głowy przyozdobionego spinką w kształcie łabędzia, kobieta weszła na scenę i zaczęła swoją mowę rozpoczynającą każdą uroczystość czy przyjęcie.
– Witam serdecznie wszystkich uczniów oraz nauczycieli, na piątym już Balu Mikołajkowym! Chciałabym przywitać w szczególności pierwszoklasistów, którzy po raz pierwszy mają zaszczyt być na balu, mam nadzieję, że spodoba wam się dzisiejszy występ taneczny podopiecznych panny Mulvoy oraz iż zostaniecie wiernymi fanami naszej szkolnej kapeli, w której śpiewa wszystkim dobrze znana Alexandra La’Motte wraz z kilkoma kolegami, którzy znajdują się pod opieką nauczyciela śpiewu pana Davida Themersona. Odwiedzili nas również zagraniczni muzycy pochodzący z Anglii, którzy będą was bawić przez całą noc na zmianę z naszą szkolną kapelą. Ja zaś życzę wam udanej zabawy wraz z gronem pedagogicznym. A teraz zapraszam do obejrzenia występu tanecznego. – Po tych słowach rozległy się brawa i pierwsze dźwięki muzyki, do której  tańczyła grupa.

Oczami Alex:

Siedziałam w garderobie robiąc ćwiczenia na struny głosowe. Choć chłopaki zapewniały mnie, że w każdej nucie było czysto, ja nadal widziałam czy raczej słyszałam niedoskonałości w swoim śpiewie. Miałam właśnie śpiewać jedną z piosenek, kiedy rozległo się pukanie.
– Proszę – powiedziałam, starając się nie nadwyrężać głosu. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Kevin grający u nas na gitarze basowej.
– Alex, zaczyna się zaraz. – Uśmiechnął się do mnie promiennie.. – Właśnie kończą tańczyć, Maisonneueve po ich występie będzie ich chwilę chwali, po czym nas wywoła na scenę, tak jak było na próbach. – Na widok mojej marnej miny, dodał – Będziesz świetna, wiem to. Nie stresuj się. Wiem, że to nasz pierwszy występ przed szkołą, ale nie bez powodu zajęliśmy pierwsze miejsce na konkursie kapel. – Kevin podszedł do mnie i serdecznie przytulił mnie.
– Uff… Boje się, że nieczysto zaśpiewam tą pierwszą piosenkę… – Wykrzywiłam twarz w grymasie niezadowolenia,, ale zaraz się uśmiechnęłam na słowa sprzeciwu kolegi.
– Będziesz wspaniała, wiem to. Każdy z nas to wie!
– Dobrze. Chodźmy już. – Obdarowałam gitarzystę najwspanialszym uśmiechem, jaki miałam w zanadrzu. Powtarzałam sobie w głowie słowa dziadka „Pamiętaj kochanie, zabrzmisz tak jak będziesz myślała, że brzmisz.” Jakby zacięła się płyta w moich myślach. Doszłam do chłopaków i przytuliłam się do każdego z osobna, aby dodać im otuchy, choć w sumie sama tego potrzebowałam chyba bardziej niż oni. Kiedy przytuliłam się do Dana usłyszałam głos naszej dyrektorki informujący o tym, jaki wspaniały był występ taneczny i zapowiadając nas, weszliśmy na scenę, chłopaki na przodzie, ja za nimi. Tak jak mieliśmy ustalone, cała sala była pogrążona w mroku przesiąkniętym zapachem tysięcy perfum damskich jak i męskich, potu oraz lakieru do włosów. Podeszłam do mikrofonu i wydobyłam z siebie pierwsze dźwięki piosenki, bez muzyki.
- I feel good
I feel nice
I've never felt so
Satisfied
I'm in love
I'm alive
Intoxicated
Flying high
It feel like a dream…( Czuję się dobrze, jest mi miło, nigdy nie czułam takiej satysfakcji. Zakochałam się ja żyję. Nietrzeźwo. Latam wysoko. Czuję jakbym śniła…) - kiedy ostanie słowa wydobyły się z mojego gardła, rozbrzmiały pierwsze dźwięki perkusji i padł na mnie strumień białego oślepiającego światła. Dało się słyszeć gwizdanie chłopaków, jak i piski dziewcząt. Ja kontynuowałam swoje „Emotions”- You've got me feeling emotions. Deeper than I've ever dreamed of. You've got me feeling emotions. Higher than the heavens above. (Sprawiasz, że czuję emocje. Głębiej niż w jakimkolwiek śnie. Sprawiasz, że czuję emocje. Wyżej niż obłoki w niebie). I feel good. I feel nice. I've never felt so, satisfied.  I'm in love. I'm alive. Intoxicated. Flying high, It feel like a dream. When you touch me tenderly. I don't know if it's real. But I like the way. I feel… Inside – Ostatnie słowo przerodziło się w czysty długi dźwięk, na który publiczność zareagowała okrzykami i dwa razy głośniejszym gwizdaniem niż na początku. Zdjęłam mikrofon ze stojaka i teraz szłam na drugi koniec sceny, śpiewając dalszy tekst piosenki napisanej o odczuciach przy swoim pierwszym chłopaku. Piosenka wzbudziła duże poruszenie. Otworzyłam oczy, które dotychczas miałam zamknięte i spojrzałam na publiczność, która reagowała niedowierzaniem na mój głos i wykonanie utworu. Wiedziałam, że po niej będę musiała zastopować, aby Madame Maisonneueve wykonała swoje standardowe przemówienie. Kiedy usłyszałam ostanie dźwięki muzyki, zaczęłam wydłużać końcówki i jak najdłużej przeciągać oktawy, podnosząc cały czas barierę dźwiękową swojego głosu. Kiedy zakończyłam śpiewać, rozległy się oklaski i okrzyki zadowolenia. Uśmiechnęłam się delikatnie, czując się, jakbym właśnie umarła i powstała z grobu. Miałam nogi jak z waty i kręciło mi się w głowie. Tak się cieszyłam, że udało mi się zaśpiewać tekst czysto i że mój występ się spodobał. Na scenę weszła Madame Maisonneueve z miną pełną podziwu i zadowolenia, doszła do mikrofonu i wydusiła z siebie pierwsze słowa ochrypłym głosem.
– Cóż… Co tutaj dodać. Nie wiedziałam, że mam tak uzdolnioną uczennicę, która tak śpiewa! A wszyscy, którzy zgadzają się ze mną, że głos Alex jest wspaniały, biją brawo! – Z całej sali rozeszły się brawa, od wszystkich uczniów jak i nauczycieli, nawet duchy przyszły posłuchać mojego występu. Uśmiechałam się jak głupia, kiedy zorientowałam się, że też moi koledzy mnie 0klaskują. Kiedy dyrektorka znów chciała zabrać głos, musiała czekać aż oklaski, gwizdy i okrzyki “Alex” ustąpią. Nikt nie spodziewał się, że mam taki głos. W sumie sama o tym nie wiedziałam. – Panie! Panowie! – wykrzyknęła Maisonneueve. – Od teraz zaczyna się zabawa! – Z tymi słowami zeszła ze sceny, podając mi mikrofon. Teraz to ja mówiłam, a wszyscy uczniowie mnie słuchali.
– Jak się bawicie?! – krzyknęłam do tłumu, który odpowiedział mi piskami i kolejną porcją gwizdów. – Od teraz zacznie się zabawa! Chris chodź tu do mnie, zaśpiewamy „The Way”, mogę prosić o drugi mikrofon? – Od razu podeszła do nas jedna z nauczycielek, podając mi mikrofon dla mojego kolegi. Który wiedział, że przez chwilę musimy zająć publiczność dopóki reszta nie będzie gotowa.
– Och, Alex! Z tobą zawsze – Christopher podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek z głośnym cmoknięciem. Spojrzałam się na chłopaków, którzy byli gotowi do występu, kiwnęłam głową na znak, że mają zaczynać i szepnęłam Chrisowi „zaczynaj”. - What we gotta do right here is go back, back to the top.
- I love the way you make me feel
I love it, I love it
I love the way you make me feel
I love it, I love it… – śpiewałam, patrząc prosto w oczy koledze. Gdy skończyłam i wiedziałam, że zaraz będzie moja zwrotka, odwróciłam się w stronę publiczności, która kołysała się w rytmie naszej piosenki, tańcząc w parach bądź solo. Chris zaczął swoją zwrotkę po której wchodziłam ja.
- Say, I’m thinking ’bout her every second, every hour
Do my singing in the shower
Picking petals off of flowers like
Do she love me, do she love me not? (love me not)
I ain’t a player, I just crush a lot (crush a lot)
Kolejny nasz występ okazał się sensacją i wzbudził wielkie poruszenie, w pewnym stopniu też przez to, że śpiewałam o naszej miłości wraz z Chrisem. Ciekawe ile plotek powstanie, iż jesteśmy razem albo coś w tym sensie. Ale cóż to tylko piosenka, której ani ja ani mój kolega nie wzięliśmy sobie do serca, bo i po co? Zakończyliśmy śpiewać nasz utwór, a reakcja zgromadzonych była taka sama. Po tym wszystkim Chris wrócił na swoje miejsce, a ja zaśpiewałam ostatnią piosenkę. Śpiewałam ją do Daniela, który miał ustalone w scenariuszu, aby wyjść do mnie i udawać, że chce, abym mu przebaczyła. Utwór miał nazwę „You’ll Never Know”. Pisałam tą piosenkę, kiedy zerwałam z chłopakiem, który był dla mnie wszystkim i kiedy pogodziłam się z tym faktem, pokochałam kogoś innego, on znowu się pojawił.
Ludzie, którzy myśleli, że przez lata nie miałam żadnego chłopaka, mylili się, ale w sumie, po co mam ich wyprowadzać z błędu? Niech sobie myślą, co chcą, nie od dzisiaj rozmawiają na mój temat i na pewno dzisiaj nie skończą, nie zamilkną nigdy. Nawet po mojej śmierci będą rozmowy o mnie, o tym, co zrobiłam, czego nie. Jaka byłam, czy podejmowałam słuszne decyzje, jakie są moje dzieci, za kogo wyszłam, kto mnie wykończył i tak dalej, aż ci, którzy o mnie pamiętają sami zasną na wieki.

Oczami Rose:

Alex była wspaniała. Wiedziałam, że umie śpiewać, ale nie przypuszczałam, że aż tak dobrze. Teraz już wiem, co znaczy, że jej głos ma cztery oktawy i w skali rejestru gwizdkowego osiąga aż E siedem. Ma po prostu anielski głos i jestem z niej strasznie dumna, ale kiedy usłyszałam, iż będzie śpiewać piosenkę z Chrisem podniosło mi się ciśnienie. Choć wiedziałam, że do niczego nie dojdzie to przez głowę przebiegła mi taka myśl. Jak usłyszałam, że zaczynają śpiewać piosenkę o miłości do siebie i jak zbliżają do siebie twarze wydobywając dźwięki oraz patrząc sobie w oczy zrobiłam się czerwona ze złości. Nie wiem, dlaczego! Przecież Alex nigdy nie zrobiłaby mi czegoś takiego, a po za tym Chris jej nie interesował. Ona do nikogo nie wzdychała, za to każdy chłopak robił maślane oczy do niej, nawet w małym stopniu mój partner na bal. Moja złość minęła, kiedy zobaczyłam, jak śpiewa piosenkę do Daniela, tworząc identyczną więź zakochanej parki. Uśmiechnęłam się jak najszerzej do mulata grającego na gitarze, który był obecnie moją zdobyczą i zaczęłam piszczeć jak reszta dziewczyn w pomieszczeniu. Kibicując mojej przyjaciółce z całego serca.

~*~

Alexandra po udanym występie opuściła scenę i udała się do swojej garderoby. Kiedy nagle pojawiły się przed nią dwie postacie ubrane na ciemno. Na początku pomyślała, że to może jacyś uczniowie lub personel szkoły, ale kiedy uświadomiła sobie, że czas się zatrzymał i jest tutaj tylko ona i te dwie osoby. Wpadła w panikę - po czym przypomniała sobie, że przecież ona też potrafi pauzować i startować czas. Kiedy siłą woli chciała to zrobić, dopadł ją straszliwy pulsujący ból głowy, taki jak podczas zastosowania zaklęcia Cruciatus. Kiedy upadła na ziemię z bólu tracąc prawie przytomność. Ból ustał a przed nią stały dwie młode kobiety ubrane w czarne jeansy, trampki oraz bluzy z kapturem, które przysłaniały im oczy. Wszystko oczywiście było w jednym i tym samym kolorze, czyli głębokiej, żałobnej czerni. Jak Alex już mogła wstać bez niczyjej pomocy, zorientowała się, że wokół tych kobiet jest lodowate powietrze, które teraz otaczało i ją. Dziewczyna spojrzała na nieznajome wzrokiem przewiercającym je na wylot. Przejrzała ich myśli, które były nieskazitelne jak łza niemowlęcia. Dopiero teraz zwróciła uwagę na aurę otaczające te dwie osoby. Każdy człowiek miał aurę, z której dało się wiele wyczytać - ich głosiła, że nie przynoszą nic oprócz śmierci, bólu i cierpienia.
– Kim wy, do diabła, jesteście? – Wreszcie udało się blondynce wydusić z siebie kilka słów, które i tak były ciche i piskliwe. Nic dziwnego, w końcu przed chwilą dała koncert dla całej szkoły, wydobywając z siebie najwyższe dźwięki, jakie tylko potrafiła.
– Przynosimy ci wiadomość, Alessandro Camilo La’Motte, córko Valentiny Cassandry Lavelle i Antonia La’Motte. Przyszłyśmy przekazać tobie wieści od twojej babki Conectty La’Motte.
– Babki? Conectty? – wyszeptała do siebie dziewczyna. Po upadku miała rozbitą głowę z rany się sączyła powoli krew pomieszana z kurzem zebranym z podłogi, była poobijana i spuchła jej prawa ręka. Niby zwykły upadek, a tyle szkód wyrządziła sobie. – Ja nie mam babki Conectty – powiedziała już głośniej. – Chyba wam się coś pomyliło, drogie panie.
– Och nie pomyliło nam się. Tatuś ci nie powiedział nic o twojej babci? Ach no tak, ukrywa swoją przeszłość. – Teraz zabrała głos kobieta wyglądająca jak rodzona siostra Bellatrix Lestrange. Tyle, że Bellatrix nie żyła, kiedyś dawno temu opowiadała Alex o niej ciotka Fleur Weasley.
– Zamknij się Sandro – ucięła monolog Sandry druga postać. – Conectta prosiła, abyśmy ci przekazały, że masz uważać na tego chłopca z altanki. Teraz cię kocha, ale niedługo mu się to zmieni. Nie możesz przytłumić swojej mocy głupim, płytkim uczuciem, Alessandro.
– Nie rozumiem, skąd wiecie o mojej mocy? Kim jest moja rzekoma babcia? I dlaczego tata mi o niej nie mówił?
– Niedługo wszystkiego się dowiesz, kochana – odpowiedziały postacie na pytanie dziewczyny, pogrążając się w mroku, który wiecznie je otaczał. Alexandra znów upadła na ziemię, jej oczy zamknęły się i świat zawirował, czas znowu ruszył. Wciąż leżąc z zamkniętymi oczami, słyszała kroki chłopaków schodzących ze sceny, piski dziewczyn do kapeli, która teraz grała. Nie miała siły nawet poruszyć palcem, wszystko odmówiło jej posłuszeństwa, każda część jej ciała.
– O kurwa! – usłyszała zdezorientowany głos Christophera.
– Co? – darł się Kevin wraz z Antoniem.
– Chłopaki, co jest?! – dopytywał się Daniel. Uważaj na tego chłopca z altanki, usłyszała w głowie głos jednej z pań, które ją przed chwilą odwiedziły. Chłopiec z altanki… Daniel był wtedy z nią w altance! Nagle poukładało jej się to w całość. Nie możesz przytłumić mocy głupim, płytkim uczuciem. Miłość! Miłość dla tych kobiet od jej babki była płytkim uczuciem, które mógło przytłumić moc drzemiącą w środku niej. Tak bardzo żałowała, że nie widziała swojej aury, chciałaby się dowiedzieć, co o niej ona mówi. Miała dość dużo czasu na myślenie, dopóki koledzy z zespołu nie wyszli z szoku. Pierwszy ocknął się, (co dziwne) mulat z brązowymi oczami i olśniewającym uśmiechem. Podbiegł do Alex i sprawdził najpierw, czy oddycha.
– Alex? Ty ślicznotko! Słyszysz mnie? – Tak bardzo chciała mu odpowiedzieć, że nawet przez chwilę jej się wydawało, że wydobyła z siebie ciche tak, które jakby wypowiedziała i tak nie dotarłoby do ich uszu przez tą zagłuszającą muzykę. – Alex! Możesz mówić? – Chris nadal zadawał te pytania, a ona poddała się i przestała próbować z siebie wydusić jakikolwiek dźwięk. Natomiast przemówiła mu w jego głowie:
Tylko nie krzycz Chris, możesz mi odpowiadać w myślach. Słyszę, co do mnie mówisz i żyję.
JA PIERDOLĘ! Kurwa Alex, co się stało?!
Zostałam…. Tak jakby sparaliżowana, przenieś mnie na razie do garderoby i niech ktoś ze mną zostanie. Za chwilę powinno minąć.
Każdy potrafi tak mówić?
CHRIS! To nie jest teraz ważne może, kiedyś ci to wytłumaczę. Tylko nikogo nie wzywaj, żadnej opieki czy nauczyciela okej?
Dobrze.
– Musimy ją stąd przenieść, chłopaki – Christopher, który właśnie zakończył swoją dziwną rozmowę z Alexandrą we własnej głowie, będąc w lekkim szoku, musiał wszystko wytłumaczyć kolegom.
– Nie ruszajmy jej, może ma coś z kręgosłupem! Zawołajmy najlepiej pana Millera, tego, co pracuje w szkolnym szpitalu. – Rzucił pomysł Kevin. Chris starał się odwieść ich od tego pomysłu, ale marnie mu to szło. Gdy  w jego głowie odezwał się zdenerwowany głos jego koleżanki, która obecnie leżała na ziemi z głową na jego kolanach: Nic nie umiesz załatwić, powiedz im, że poruszyłam palcem i że się budzę. Ja zajmę się tym, aby tobie uwierzyli.
– Chłopaki! Ona poruszyła palcem, chyba się budzi! Zobaczcie! – Koledzy od razu ochoczo podeszli, aby zobaczyć na własne oczy to, że Alex jednak żyje. Pierwszy raz w życiu przydała się dziewczynie ta cholerna moc, przez którą miała tyle problemów w dzieciństwie. Wysłała myśl do wszystkich stojących nad nią, omijając Chrisa, żeby jednogłośnie stwierdzili, że nie ma po co iść po pana Millera i że jednak ich kolega miał wspaniały pomysł. Poszło łatwo, za łatwo według samej Alex, ale przynajmniej cieszyła się, że udało jej się ich przekonać.
– Zanieśmy ją do garderoby – zaproponował Antonio, a cała reszta zgodziła się bez wahania. Jak ty to...?, w głowie Alexandry rozbrzmiały czyste i głośne myśli kolegi, który jako jeden z dwóch osób wiedział teraz o tej przeklętej zdolności. Później, ucięła dziewczyna. Daniel, który był w największym szoku, wziął swoją miłość na ręce najdelikatniej jak potrafił i zaniósł ją do garderoby, gdzie położył dziewczynę na miękkiej białej kanapie. Alex chwilę po tym jak jej koledzy głośno zastanawiali się, co zrobić dalej, wysłała im kolejną myśl: niech jeden z was zostanie a reszta pójdzie się bawić, ona zaraz się obudzi. Nikomu nic nie mówicie.
– Ja wiem, co zrobimy – powiedział Daniel. – Ja zostanę tutaj z nią i poczekam godzinę, aż się obudzi, a wy wracajcie na bal. Jak coś się będzie działo, to wyślę wam smsa. Na razie nikomu nic nie mówcie, zwłaszcza Rose.
– To nie jest głupi pomysł, ale nie będę mógł się bawić, mając świadomość, że nasza wokalistka i koleżanka leży w garderobie z rozwaloną głową i chyba złamaną ręką! – Kevin, który teraz się oburzył na ten pomysł, po lekkiej sugestii śpiącej dziewczyny stwierdził, że jednak się z tym zgadza. – Dlaczego akurat ty, Daniel, masz zostać?
– Ponieważ nie mam partnerki, a wy macie i na pewno na was czekają przed wejściem za kulisy.
– No ok. – uciął Antonio, który nie chciał, aby jego koledzy się pokłócili. – Za godzinę z zegarkiem w ręce wszyscy tu znowu przychodzimy, żeby ustalić, co dalej jak Alex będzie nadal nieprzytomna.

Bogu dzięki, wszyscy zgodzili się na ten pomysł i opuścili garderobę blondynki, zostawiając ją pod opieką, czułego i kochanego Dana. Alexandra czuła, że cały mrok i paraliż powoli ustępują. Nie wiedziała ile czasu będzie trwał ten proces, ale miała nadzieję, że uda się w godzinę. Chłopak szukał apteczki, aby opatrzyć rany dziewczyny. Kiedy ją znalazł, usiadł ponownie przy swojej miłości i zaczął od obmywania jej rany na głowie. Jak już skończył, wyszeptał zaklęcie, które spowodowało, że po rozcięciu nie została nawet blizna. Wypowiedział kolejne zaklęcie, które zmniejszyło ból i opuchliznę złamanej ręki. Lekarz musiałby założyć gips, aby ręka się zrosła.  Ale on mógł przecież użyć magii.

– Proszę, obudź się – wyszeptał do jej ucha Daniel – Jesteś dla mnie wszystkim i po naszym pocałunku w altance nie mógłbym cię stracić. Kocham cię, Alex – wypowiedział i pocałował jej usta z nadzieją, że się nagle obudzi ,tak jak to bywa w bajkach. Niestety, nic takiego nie nastało, została nadal w takiej samej pozycji, z zamkniętymi oczami i ledwo, co unoszącą się i opadającą klatką piersiową. Ja ciebie też kocham Dan.
– Idę sobie zrobić kawy do pokoju obok, nigdzie się stąd nie ruszaj – zażartował, tak jak to miał w zwyczaju. Cmoknął dziewczynę jeszcze raz w policzek i wyszedł.
Cały strach, jaki miała w sobie Alexandra, zelżał tak, że już mogła ruszać palcami u lewej ręki, u prawej nie - pewnie spowodowane było to przez złamanie. Wciąż ciężkie powieki lekko uchyliła, ale oślepiający blask lampki zmusił ją do zamknięcia ich ponownie. Skupiła się na tym, aby stopniowo otwierać oczy, ruszając przy tym gałkami. Czuła się, jakby musiała podnosić wielkie kamienie i przepychać duży, drewniany stół, ale na szczęście jej starania powiodły się i zakończyły sukcesem. Kiedy chłopak wrócił do garderoby, mało co nie zemdlał z przerażenia i  upuścił kubek z kawą.
-O Boże! Alex! Kochana. – Podbiegł do niej i zaczął całować. Dziewczyna znów użyła całej swojej siły, którą zdołała zebrać, na to, aby odwzajemnić pocałunek. Małymi kroczkami udało jej się odzyskać kontrolę nad całym ciałem i już po półtorej godziny mogła samodzielnie usiąść. Jedyną osobą, która nie była pijana i pamiętała o tym, aby przyjść tu z powrotem, był Chris, który ucieszył się niesamowicie, że jego koleżanka żyje i odzyskała władzę nad ciałem. Po wyściskaniu się z Alex opuścił ich, aby do białego rana bawić się w towarzystwie Rose. Alexandra zgodziła się iść z Danielem na bal w altance i teraz, kiedy trzymali się za ręce zbierając się powoli do wyjścia, blondynka zatrzymała go.
– Słyszałam wszystkie słowa, które do mnie mówiłeś – „I myślałeś” dodała sobie w głowie – i chciałam ci powiedzieć, że też cię kocham, Dan. – Na potwierdzenie swoich słów pocałowała go delikatnie w usta. Lekko zszokowany po raz drugi dzisiejszego wieczoru oddał pocałunek. Po dłuższej chwili odsunęli się od siebie i kiedy mieli już wchodzić na salę, przypomniało się jej o jednym. – Mam do ciebie prośbę, mógłbyś mi naprawić rękę? Bo lewą nie umiem posługiwać się różdżką. – Uśmiechnęła się słabo, patrząc na swoją prawą, złamaną dłoń.
– Oczywiście – odrzekł i wyszeptał kilka słów, po czym miała w pełni sprawną prawą rękę. Dziewczyna złapała mocno Daniela za dłoń, drugą pchnęła drzwi na salę balową. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak było tu pięknie. Pociągnęła swojego partnera na parkiet i zaczęli tańczyć. Przez cały bal znajdowała się na parkiecie ze swoim kolegą, czy też może raczej - chłopakiem.

20 komentarzy:

  1. Bu!

    Jestem, mam się (nie) dobrze, ale jeszcze żyję. Widzę dzień ostatniej mojej publikacji, czyli dzień urodzin. Drobna poprawka: "tę" dupę ;) (Wybacz, jak męczą mi głowę aspektami ortograficznymi i interpunkcyjnymi, to siada to jednak z czasem). Owszem, zdaję sobie sprawę ze swojej nieprofesjonalności (chociaż ciężko mówić o profesjonalności, gdy jest się amatorem - określiłbym siebie tutaj bardziej jako niesłownego). Dzieje się ze mną... cholera, no właśnie! Co się dzieje z Tobą, cholerniku?! Nie wiem, zmienia się wszystko, uczelnia (a raczej rozłożenie godzin wykładów) i brak własnego kąta w Szczecinie, żeby przysiąść w ciszy i złożyć myśli, dają w kość. Oprócz tego drobny syndrom wypalenia się wkradł. Raz wmówione "nie warto" zmienia się na setki powtórzeń i pewnego rodzaju... zniechęcenie? Chyba tak. Zniechęcenie do pisania własnego, bo ze względu na kierunek studiów muszę czasami coś napisać. Pomysły co jakiś czas błyskają, ale brakuje tej ostatniej iskry między neuronami do stworzenia reakcji "Zacznij pisać". Zdrajcy mają to do siebie, że zdradzają i znikają, a szkoda. Co wyjdzie z blogiem, to ciężko przewidzieć, może coś wyjdzie...

    Dobra, pieprzyć to, koniec spowiedzi.

    Rozdział, a raczej jego drugą połowę, przeczytałem jakoś niedługo po jego opublikowaniu. Dlaczego komentarz się nie pojawił? Bom leniwy, opieszały i rozerwany (nie dosłownie - jeszcze). Ze względu na wkradające się zmęczenie będzie krótko, ale dość treściwie (mam nadzieję). Zacznę od stylu, który zaliczył kilka wpadek gramatycznych (gdzieś powinęła się noga na składni, jakieś literówki etc.). Ogólnie jednak jest tendencja jeśli nie rosnąca, to przynajmniej stale utrzymująca pewien poziom, który jest (dla mnie) satysfakcjonujący. Historia się rozwija swoim tempem, żyje sama w sobie i w uniwersum. Czy coś jeszcze mój zmęczony organizm chce napisać? Chyba nie, no trudno. I tak wyszła niemała rozprawa z tego.

    Mam nadzieję, że kiedyś wrócę z tarczą. Tymczasem apel do innych ludzi - KOMENTOWAĆ DO CHOLERY!

    Pozdrawiam

    Paweł aka DSoM czyli Leniwy student pozbawiony chęci do pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie prawie straciłam już nadzieję, że ktokolwiek to przeczytał i będzie łaskawy dać mi kawałek komentarza, który albo mnie wychwali lub też skrytykuje. Hm... Podobno nadzieja umiera ostatnia.

      Pawełku Ty to jak zwykle w komentarzu rozwodzisz się na temat poboczny, ale uwielbiam to. Można rzec, że jestem fanką nie tylko Twojej twórczości, ale również i tych nie zawsze długich komentarzy, które zawsze podnoszą mnie na duchu literackim, psychicznym, moralnym... Każdym, zawsze z niecierpliwością czekam na jakikolwiek Twój komentarz. I cóż, chyba powoli dziedziczę po Tobie cechę tematów p[obocznych w komentarzu. Ale mam jedną ważną do Ciebie sprawę, chciałabym abyś podał mi do siebie kontakt, wiem, że kiedyś już to robiłeś, ale zgubiłam to w ciągu tych wszystkich komentarzy a mam dla ciebie (chyba) wspaniałą wiadomość.

      Trzymam kciuki abyś wziął się w końcu w garść i wypocił coś, cokolwiek. Nawet głupie "Witajcie! Żyję! Nie opuściłem was jeszcze...." wierzę w Ciebie i wiem, że Ci się uda, tylko potrzeba Ci motywacji i to porządnej.

      Dziękuję za Twój komentarz i apel, ściskam i całuję,

      Marna

      Usuń
    2. Mówisz i masz: chwilunia17@wp.pl

      Można pisać o każdej porze dnia i nocy, odpisuję z opóźnieniem do 48 godzin najczęściej, czasami właśnie o dziwnych porach doby, ale zawsze. Przyjmuję wszystko, niezależnie od tematyki - taka "praca" podobno w przyszłości i tak ma mnie czekać, więc trzeba się poniekąd przełamywać.

      Po mnie lepiej nic nie dziedziczyć, nie jestem gotów na noszenie krzyża odpowiedzialności za czyjeś "cechy" zaczerpnięte właśnie ode mnie - a wiele złych jeszcze z czasem można przejąć.

      Dobra, koniec tego słodkiego pitolenia w stylu: "Jestem moralizatorskim profesorem Pawłem W." Miałem napisać jakąś drogę kontaktu, to napisałem, a dodatkowo wytworzył się kolejny bazgroł. Bazgroł - co to w ogóle za słowo, hm? Może to czas na spróbowanie pisania felietonów?

      Koniec, cholera, koniec! Idę spać. Jutro rzekomo dzień wolny, ale z wizją zasypania obowiązkami uczelnianymi nad głową, czyli nie do końca wolny. Dobranoc.

      Usuń
  2. nie wiem, czy pisałam ci to już wcześniej, ale bardzo podoba mi się to, z jaką dokładnością wszystko opisujesz. Zazdroszczę, bo nawet, gdybym chciała, to tak nie potrafię. Zdarzyły się chyba dwa czy trzy powtórzenia, ale to szczegół :) Pozdrawiam, i z niecierpliwością czekam na następne wpisy :)
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisałaś tego wcześniej, ale serdecznie dziękuję! Tak naprawdę zawsze opisy były moją mocną stroną i wiem, że w tym wszystkim idą mi najlepiej i najłatwiej tak naprawdę ;)
      Mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na długo a właściwie do końca tak jak ja zostałam u Ciebie.

      Ściskam i całuje,
      Marna

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział, spodobał mi się, a najbardziej końcówka ;) Pisz dalej, bo świetnie Ci to idzie ! :)

    Dziękuję za miły komentarz, nie wiedziałam, że aż tak bardzo zależy Ci na mojej opinii ;D

    Pozdrawiam gorąco !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś ze mną od długiego czasu i mnie zawsze wspierasz, więc jak najbardziej zależy mi na Twojej opinii :)
      Piszę, piszę i za jakiś miesiąc powinien pojawić się rozdział drugi

      Ściskam,
      Marna

      Usuń
  4. Czytałam z zapartym tchem, wiem, że ten komentarz miał pojawić się już dawno temu, lecz wyszło inaczej.
    Wielki szacunek za to, co robisz, poważnie. Mogę śmiało przyznać, że od ubiegłego roku w twoim pisaniu wiele się zmieniło, a co najlepsze, na plus:)
    Zakochałam się w tym opowiadaniu, niesamowite opisy, genialne.
    Wszystko zapięte na ostatni guzik, wątek miłosny jest piękny, według mnie piszesz lekko, nie przesadzasz z tą 'słodkością' którą możemy teraz wszędzie znaleźć. Jest prosto i to mi się podoba. Alex i Dan, według mnie nieudana para... Nie mogę się doczekać, kiedy Alex pozna Scorpiusa, to będzie dopiero miazga! Rose jest chyba najlepszą przyjaciółką na świecie, wspiera ją, kocha pomimo wszystko. Tyle ode mnie, nie mogę się doczekać nowego rozdziału, słońce. Dlatego powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo moje kochanie napisało! :)
      Cóż trzynaście dni to nie tak dużo w sumie, ale nie mam Ci za złe tego bo to opowiadanie jest dla Ciebie! Uwielbiam Twoje komentarze bo zawsze mnie wspierasz i to jest dla mnie ważne, z całego serca Ci dziękuje za trzymanie kciuków abym zaczęła pisać, skończyła. Za Twoją pomoc, podczas mojego panikowania. Po prostu Ci DZIĘKUJE! ;*
      Piszę to opowiadanie dla Ciebie i cieszę się, że przypadło do Twoich gustów, przypominam Ci, że to Ty kazałaś mi je zacząć publikować! Czuję, że mój styl pisania się zmienił, chyba wydoroślał.... Myślę, że już mam jakieś tam doświadczenie i z każdym tekstem, notką staję się coraz lepsza.
      Tak jak skarbie rozmawiałyśmy, grę usunęłam aby zaplanować wszystko dokładnie.
      Naprawdę też się nie mogę doczekać aż Alex znajdzie się w Hogwarcie i zacznie się to wszystko, choć już tak naprawdę się zaczyna. Rose jest cudowną osobą i choć wybuchową, zabiłaby za Alexandrę i jeżeli by musiała oddać za nią życie, zrobiłaby to bez wahania. Co do naszej bohaterki i Dana to cóż... Sama nie wiem, to jest miłość romantyczna, taka jak w "Romeo i Julia".
      Piszę nowy rozdział i mam nadzieję, że będziesz zadowolona! ;)

      Ściskam i całuję ;*
      + dziękuję za pomoc w dobieraniu piosenek <3

      Usuń
    2. Nie ma za co dziękować, po to jestem :)
      W sumie... To ja ci bardzo dziękuję za to, że mnie posłuchałaś i zaczęłaś to publikować dla mnie... Naprawdę, niezwykłe uczucie.
      Twój styl bardzo wydoroślał, piszesz dojrzalej i z pewną nutka... delikatności? Nie mam pojęcia jak to ująć, ponieważ twoje pisanie jest takie lekkie, po prostu inne! Według mnie to jest prawdziwa przyjaźń. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału!
      Pozdrawiam bardzo mocno misiu, życzę weny! Nie ma za co, powtórzę się znów... Po to tu jestem, aby pomagać i wspierać :)

      Usuń
    3. Jezu kocham Cię normalnie.
      Nie dość, że na facebook'u kontakt, to jeszcze tak wszystko się potoczyło, bardzo się cieszę, że Cię poznałam.
      Wiesz, że od początku byłam na "nie" co do tego pomysłu, ale dałam Ci się namówić i mam nadzieję, że idzie mi dobrze z tym wszystkim. A i mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość, lepszą, ale to na fb bo nie będę zdradzała tajemnicy tym którzy są ze mną od czasu "Stworzonych".

      Usuń
  5. W sumie to super, masz wielką wyobraźnię. Mimo to że wolę czasy Harrego Pottera, a nie jakby świat i postacie tworzone przez kogoś to bardzo miło mi się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło jest mi to słyszeć, czy też raczej czytać :)

      Usuń
  6. Hej
    Zwiastun na twojego bloga został wykonany
    http://blogowasfera-zwiastunownia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Jestem zachwycona Twoimi pomysłami i blogiem. Naprawdę fajnie piszesz! Kolejne świetne opowiadanie, na które trafiłam przypadkiem. Masz talent, zdecydowanie powinnaś pisać dalej. Absolutnie rewelacyjna notka. Nie jestem pewna, co urzekło mnie najbardziej. Chyba, jak to się ładnie mówi, całokształt. Jesteś mistrzynią, wiesz? :DJakaś magia jest w Twoim blogu i mówię Ci to na poważnie. Nie każdy blog ma TO COŚ, tę perełkę która tak bardzo przyciąga uwagę. Cóż mogę powiedzieć ? Czekam na kolejny rozdział!
    Gorąco, gorąco cię pozdrawiam i życzę weny!
    Zapraszam do mnie :) lily-james--magic-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuniu!
      Jak mi miło :)
      Takie słowa naprawdę dodają otuchy i mówią mi, że jednak aż tak fatalnie z moim stylem pisania nie jest. Nie jestem wcale mistrzynią!
      Nikt mnie nie zna niestety, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni.
      O następnym na pewno Cię poinformuje osobiście :))

      Pozdrawiam i obiecuję wpaść do Ciebie,
      Marna

      Usuń
  8. Wszystko pięknie, ładnie cacy, ale kiedy nowy rozdział? Bardzo przepraszam, ale to już dwa miesiące mija! Wszystko już zostało powiedziane, czekam teraz na 2!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem kochanie, obiecuję poprawę w niedzielę albo poniedziałek dodam rozdział i Cię poinformuje ;*

      Usuń
  9. Nie czytałam pierwszej wersji opowiadania, ale historia jest bardzo ciekawa.
    Draco Ministrem Magii? I do tego pozwolił używać mugolski sprzęt? Jej, w Twoim opowiadaniu bardzo się zmienił. I zaskoczyłaś mnie, że ożenił się z Ginny Weasley.
    Według mnie Dan i Alex nie pasują do siebie. Do niej bardziej pasowałby Albus albo Scorpius.
    Intryguje mnie babcia dziewczyny i te zakapturzone postacie. Ciekawe, co ona chcą od niej.
    Jeśli chodzi o moc dziewczyny, to bardzo ciekawy wątek. W ogóle bardzo dobrze ją przedstawiłaś. Wydaje się bardzo sympatyczną postacią.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    zmieniacz-czasu-victorii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam pierwszej wersji opowiadania, ale historia jest bardzo ciekawa.
    Draco Ministrem Magii? I do tego pozwolił używać mugolski sprzęt? Jej, w Twoim opowiadaniu bardzo się zmienił. I zaskoczyłaś mnie, że ożenił się z Ginny Weasley.
    Według mnie Dan i Alex nie pasują do siebie. Do niej bardziej pasowałby Albus albo Scorpius.
    Intryguje mnie babcia dziewczyny i te zakapturzone postacie. Ciekawe, co ona chcą od niej.
    Jeśli chodzi o moc dziewczyny, to bardzo ciekawy wątek. W ogóle bardzo dobrze ją przedstawiłaś. Wydaje się bardzo sympatyczną postacią.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy